• Kontakty
  • O Nas
  • Stopka redakcyjna / ochrona danych
  • Trasa
  • Wszystkie wpisy
Richtung Knorizont / Kierunek Knoryzont
  • Aktualności
  • Trasa
  • Blog z podróży
  • Blog Leo
  • O Nas
    • O Nas
    • Stopka redakcyjna / ochrona danych
  • Wszystkie wpisy
  • Polski
    • Deutsch
    • Polski
  • Kontakty
2. października 20201. stycznia 2021

3. Turcja — Morze Śródziemne i Anatolia Centralna

  • Wczesniej
  • Następny

Tygo­dnie ucie­ka­ją, kilo­me­try mija­ją więc przy­szedł czas na kolej­ny wpis. W mię­dzy­cza­sie dotar­li­śmy już w głąb Ana­to­lii i spo­glą­da­li­śmy z nasze­go samo­cho­du na słyn­ne na całym świe­cie stoż­ki tufo­we w Kapa­do­cji. Ale po kolei…

Po zwie­dze­niu słyn­nych Pamuk­ka­le, ruszy­li­śmy do… „ukry­tych Pamuk­ka­le“ czy­li nie­da­le­kiej jaski­ni Kaklik. Naj­pierw przy wej­ściu do jaski­ni Leo i Tosia odkry­li w kana­le z wodą ter­mal­ną spo­re „stad­ko“ żół­wi oraz… pły­wa­ją­ce pla­sti­ko­we wor­ki i śmie­ci, któ­re dzie­ci wyło­wi­ły dla bez­pie­czeń­stwa żół­wich rodzin. Następ­nie uzbro­je­ni w latar­ki zwie­dzi­li­śmy samą jaski­nię, plu­ska­ją­cy wodą pod­ziem­ny świat pełen tara­sów, tra­wer­ty­nów, base­nów i rzek! I znów byli­śmy tam sami dla sie­bie. Naszym następ­nym celem były turec­kie Male­di­wy czy­li jezio­ro Sal­da. Ze wzglę­du na swo­ją spe­cy­ficz­ną mor­fo­lo­gię i skład che­micz­ny jezio­ro to jest tur­ku­so­wo-nie­bie­skie, przy nie­ba­nal­nej głę­bo­ko­ści pra­wie 200 m, i czło­wiek napraw­dę czu­je się jak na pla­ży tro­pi­kal­nej. Zosta­je­my tu 4 dni, aż zbior­nik ście­ków się zapeł­ni… Dzie­ci budu­ją zam­ki z pia­sku, plu­ska­ją się, toczą wal­ki w bło­cie, a my spę­dza­my dni na czy­ta­niu, drob­nych napra­wach, pły­wa­niu i tak dalej.

Z chłod­nych i suchych wyżyn kie­ru­je­my się z powro­tem na par­ne, gorą­ce wybrze­że. Po dro­dze robi­my krót­ki postój przy słyn­nych ruinach Ary­kan­dy, któ­re może­my podzi­wiać w samot­no­ści. Dalej zatrzy­mu­je­my się na sta­rym hipi­sow­skim kem­pin­gu w Andria­ce. Tutaj lodo­wa­ta gór­ska rze­ka wpły­wa bez­po­śred­nio do morza, schła­dza je w zato­ce i spra­wia, że woda ​​jest mniej sło­na — ide­al­na do kąpie­li. Tak­że szcze­gól­ny rodziaj żół­wi (Caret­ta caret­ta), z któ­rych nie­któ­re są tak duże jak Anto­nia, uwa­ża to miej­sce za atrak­cyj­ne i zre­lak­so­wa­ne nur­ku­ją sobie tuż obok nas. Nie­ste­ty ten mikro­kli­mat ceni sobie też inny gatu­nek zwie­rzę­cia zwa­ny koma­rem. I tak o zmierz­chu pic­kup z ogrom­nym śmi­głem i strzy­ka­wą ze środ­kiem owa­do­bój­czym fak­tycz­nie jeź­dził po por­cie i kem­pin­gu. Wła­śnie jedli­śmy obiad i czy wszyst­kie koma­ry rze­czy­wi­ście były potem mar­twe, czy też byli­śmy w tak dobrym nastro­ju z powo­du środ­ka owa­do­bój­cze­go, że ich już nie zauwa­ża­li­śmy, tego już nie moż­na powie­dzieć z per­spek­ty­wy cza­su. W każ­dym razie następ­ne­go ran­ka jesz­cze żyli­śmy i wyru­szy­li­śmy w rejs stat­kiem do zato­pio­ne­go mia­sta Keko­va z gru­pą rosyj­skich tury­stów, do któ­rej prze­my­cił nas kapi­tan por­tu. W pakie­cie wyciecz­ko­wym był postój na pły­wa­nie w „samot­nej” zato­ce. Tutaj Anto­nia bez mru­gnię­cia okiem ska­ka­ła ze swo­imi mały­mi rękaw­ka­mi do pły­wa­nia raz po raz z 2‑metrowego kadłu­ba stat­ku do wody. To przy­nio­sło jej duży sza­cu­nek turec­ko-rosyj­skie­go prze­wod­ni­ka i zaszczyt­ne prze­zwi­sko „mała Brad Pitt woman”. Gene­ral­nie Anto­nia jest coraz więk­szym choj­ra­kiem. Jest śmia­ła, pod­cho­dzi do obcych, roz­ma­wia z nimi (w jakimś języ­ku?!) i zawie­ra bez prze­rwy zna­jo­mo­ści. Na szczę­ście przy tym wszyst­kim ma pew­ne prze­czu­cie, do nie­któ­rych osób zacho­wu­je duży dystans i nie da się jej zmięk­czyć. W dodat­ku zaczę­ła uży­wać slan­gu ber­liń­skie­go, z pew­no­ścią pod wpły­wem jej star­sze­go bra­ta, więc sta­ra­my się to tro­chę przy­ha­mo­wać i pod­re­pe­ro­wać j. polski.

Podróż kon­ty­nu­owa­li­śmy wzdłuż wybrze­ża w kie­run­ku Anta­lyi, mija­jąc ogrom­ne plan­ta­cje szklar­ni. Po wizy­cie w fan­ta­stycz­nie poło­żo­nych ruinach Ter­mes­sos zna­leź­li­śmy miej­sce par­kin­go­we tuż przy pięk­nej nowej, pro­me­na­dzie miej­skiej pla­ży w Anta­lyi. Ale byli­śmy dum­ni, mogąc stać w tak eks­klu­zyw­nym miej­scu… aż nade­szła noc. Bo wie­czo­rem wszyst­ko nagle opu­sto­sza­ło (kola­cja), a o 22.00 zaczę­ły się „rej­sy samo­cho­do­we po mie­ście” i impre­zy na par­kin­gu. Trwa­ło to do oko­ło 4 rano. Nie­dłu­go potem roz­po­czę­ły się wywóz śmie­ci miej­skich, sprzą­ta­nie ulic, punk­tu­al­nie o godzi­nie 5 ode­zwał się muezin, a za nim kosiar­ka z pobli­skie­go hote­lu itd. Tak więc waka­cje w kam­pe­rze nie zawsze są pierw­szej klasy…

Upał i wil­goć szyb­ko wypę­dzi­ły nas z powro­tem w góry, tym razem do wąwo­zu Köpru­lu. Tutaj zna­leź­li­śmy ład­ny kem­ping z restau­ra­cją tuż nad rze­ką. Zosta­li­śmy kil­ka dni, bo nad­szedł wrze­sień i przy­szedł czas, żeby Leo zaczął „szko­łę na kół­kach”. Zro­bi­li­śmy plan i ruszy­li­śmy z nauką — począ­tek poszedł dobrze. Teraz Leo poza codzien­ny­mi lek­cja­mi „na żywo” (geo­gra­fia, histo­ria itp.) wyko­nu­je swo­je zada­nia z zeszy­tów, któ­re zabrał ze sobą. Raz w tygo­dniu tele­fo­nu­je też ze swo­ją nauczy­ciel­ką Ilo­ną. W cza­sie gdy Leo przy­po­mi­nał sobie dolę ucznia, Anto­nia szyb­ko zaprzy­jaź­ni­ła się z rodzi­ną, któ­ra pro­wa­dzi­ła kem­ping, poma­ga­ła w patro­sze­niu ryb, bie­ga­ła po kuch­ni czy wio­sło­wa­ła z instruk­to­ra­mi raftin­gu. Sta­ra­li­śmy się mieć ją zawsze na oku, ale i tak raz napę­dzi­ła nam kon­kret­ne­go stracha…

Po ochło­dze­niu w kanio­nie kolej­ny raz wró­ci­li­śmy nad morze. Tym razem głów­ną atrak­cją tury­stycz­ną było Side. Zaim­po­no­wa­ły nam oświe­tlo­ne wyko­pa­li­ska pod ogrom­ny­mi szkla­ny­mi plat­for­ma­mi do cho­dze­nia oraz roman­tycz­na sce­ne­ria morza i por­tu. Mniej impo­nu­ją­cy byli zde­spe­ro­wa­ni sprze­daw­cy, któ­rzy bez tury­stów wal­czą o prze­ży­cie i sta­ra­ją się jesz­cze pil­niej niż zwy­kle zwa­bić kogo­kol­wiek (głów­nie Rosjan) do swo­ich sklepów.

Aqu­apark to cza­ro­dziej­skie sło­wo utrzy­mu­ją­ce humo­ry dzie­ci gdy doskwie­ra upał. Tak więc po (kolej­nym) cało­dzien­nym sza­leń­stwie na zjeż­dżal­niach (mama znów musia­ła być dziel­na robiąc z Leo i Tosią sal­ta w powie­trzu i wodzie) dotar­li­śmy do zbior­ni­ka wod­ne­go Oyma­pi­nar i do par­ku lino­we­go o tej samej nazwie pro­wa­dzo­ne­go przez Beatę (Niem­kę) i Öme­ra (Tur­ka). Tutaj spę­dzi­li­śmy fan­ta­stycz­ny, dłu­gi wie­czór pełen wie­lu eks­cy­tu­ją­cych histo­rii z życia, a następ­ny pora­nek w par­ku lino­wym był dla Leo i taty nie­la­da przy­go­dą. To ostat­nie jest wła­ści­wym sło­wem-klu­czem dla Leo, któ­ry poże­ra Jaś­ko­wą od daw­na zaku­rzo­ną, ale zacho­wa­ną dla nie­go lite­ra­tu­rę „survi­val” czy­li „jak prze­żyć bez… ”. Ponad­to naj­chęt­niej spę­dzał­by całe dnie dys­ku­tu­jąc z Jaś­kiem czy sta­ry Land Rover czy sta­ry Mercedes‑G jest lep­szym pojaz­dem na wypra­wy… Jest też pierw­szy do wypraw odkryw­czych i musi zba­dać do koń­ca każ­de wąskie przej­ście pod­ziem­ne (jeśli Jasiek idzie przed nim…).

Zmia­na sce­ne­rii. Po dłu­gim stu­dio­wa­niu map zde­cy­do­wa­li­śmy się prze­nieść z wybrze­ża do pasma gór­skie­go Tau­rus odda­lo­ne­go zale­d­wie 90 km od morza. Dro­ga pro­wa­dzi­ła nas sta­rą bru­ko­wa­ną dro­gą han­dlo­wą dla kara­wan aż dotar­li­smy do jało­we­go, stro­me­go i prze­pięk­ne­go gór­skie­go świa­ta. Cie­ka­we, jak nasz nastrój popra­wiał się z każ­dym metrem poko­na­nej wyso­ko­ści. W sze­ro­kiej niec­ce na pra­wie 2000 m n.p.m. zało­ży­li­śmy noc­ny obóz, ode­tchnę­li­śmy, odży­li­śmy a w nocy i nie­zmą­co­nej ciszy podzi­wia­li­śmy wspa­nia­łe roz­gwież­dżo­ne nie­bo. Anto­nia zasnę­ła natych­miast, a Leo kwi­cząc ze szczę­ścia, że się nie poci i szczę­śli­wy wtu­lił się w koc. Cóż za cudow­ną moc mają góry. W kolej­nych dniach wędru­je­my i prze­mie­rza­my Fre­dem pła­sko­wyż, spo­ty­ka­my samot­nych paste­rzy, któ­rzy chi­cho­czą patrząc, jak przy­go­to­wu­je­my sma­żo­ne ziem­nia­ki, a tak­że odwie­dza­my gigan­tycz­ną jaski­nię kra­so­wą (Tinaz­te­pe), któ­rą Rein­hold Mes­sner i Jacqu­es-Ives Couste­au wspól­nie odkry­li w latach 70. Jej roz­miar zapie­ra dech w piersiach…

Powo­li opusz­cza­my ten nie­go­ścin­ny, jało­wy choć zachwy­ca­ją­cy kra­jo­braz kra­so­wy i zbli­ża­my się do wul­ka­nicz­ne­go kra­jo­bra­zu Kapa­do­cji. W oko­li­cach Göky­ur­tu spę­dza­my noc na publicz­nym tere­nie pik­ni­ko­wym pośrod­ku gór i spo­ty­ka­my rodzi­ny Mesu­at i Ahme­ta (bra­cia). Już któ­ryś raz z rzę­du doświad­cza­my wiel­kiej gościn­no­ści turec­kiej i wspól­nej kola­cji. Histo­rie życia wymie­nia­my ręka­mi, noga­mi i tłu­ma­czem w google. Przyj­mu­je­my też ich zapro­sze­nie i nie­co póź­niej odwie­dza­my obie rodzi­ny w domu w Konyi. Daje nam to bez­po­śred­ni, eks­cy­tu­ją­cy wgląd w życie dużej turec­kiej rodzi­ny. Jeste­śmy obda­ro­wa­ni wiel­kim cie­płem i pre­zen­ta­mi, a mamy nie­wie­le wię­cej do zaofe­ro­wa­nia niż nasz uśmiech.

Po Konyi mamy w pro­gra­mie lek­cje z wul­ka­ni­zmu. Dzię­ki napę­do­wi na 4 koła FRED wyniósł nas na pra­wie 2300 m wyso­ko­ści i gigan­tycz­ny kra­ter stra­to­wul­ka­nu Kara­dag, któ­ry okrą­ża­li­śmy a w któ­rym dziś spo­koj­nie pasą się owce. Kon­ty­nu­uje­my podróż przez suchy, fascy­nu­ją­cy wul­ka­nicz­ny kra­jo­braz, mija­jąc wyso­ki na 3300 m Hasan-Dagi, opusz­czo­ne wio­ski i bied­ne osa­dy. W Seli­me docie­ra­my następ­nie do doli­ny Ihla­ra, jed­ne­go z wie­lu wąwo­zów tufo­wych w regio­nie z wyku­ty­mi jaski­nia­mi. W kolej­nych dniach wędru­je­my i eks­plo­ru­je­my te histo­rycz­nie i geo­lo­gicz­nie uni­kal­ne kra­jo­bra­zy i cza­sa­mi nie nadą­ża­my z łado­wa­niem bate­rii lata­rek, tak wie­le jaskiń, tune­li, skal­nych kościo­łów i pod­ziem­nych miast moż­na odkryć poza utar­ty­mi tury­stycz­ny­mi ścież­ka­mi. Spę­dza­my też parę dni na kem­pin­gu w pobli­żu Göre­me w ser­cu Kapa­do­cji, aby wziąć głę­bo­ki oddech, pod­su­mo­wać, a przede wszyst­kim zapla­no­wać co dalej.

A pla­no­wa­nie jest teraz waż­ne. Nasza 90-dnio­wa wiza tury­stycz­na wyga­śnie za nie­ca­ły mie­siąc. Po tym cza­sie nie może­my wje­chać do Tur­cji przez następ­ne 180 dni bez pozwo­le­nia na pobyt. Gra­ni­ce pań­stwo­we z Ira­nem, a ostat­nio tak­że z Gru­zją są zamknię­te. Tak więc ist­nie­ją tyl­ko dwie moż­li­wo­ści — ubie­ga­nia się o pozwo­le­nie na pobyt w Tur­cji lub powro­tu do Buł­ga­rii — bo gra­ni­ca jest tu nadal otwar­ta. Nie jeste­śmy cał­kiem sami w tych roz­wa­ża­niach. Na kem­pin­gu – któ­ry w sezo­nie jest kom­plet­nie peł­ny – są oprócz nas tyl­ko 2 – 3 inne oso­by. Wśród nich są Holen­drzy, któ­rzy począt­kiem tego roku wyru­szy­li moto­cy­kla­mi na Jedwab­ny Szlak. Praw­do­po­dob­nie wró­cą do Gre­cji przez Buł­ga­rię, popra­cu­ją tam przez zimę, a potem zde­cy­du­ją co dalej. Pozo­sta­li goście to bar­dzo sym­pa­tycz­na star­sza para Niem­ców, któ­ra parę lat temu zna­la­zła swój dru­gi dom w Tur­cji. Mają dużo kon­tak­tów i na szczę­ście od razu zgo­dzi­li się pomóc nam z wnio­skiem o zezwo­le­nie na pobyt. Bo ta opcja wyda­je się obec­nie dla nas naj­lep­szą alter­na­ty­wą — prze­zi­mo­wać w Tur­cji i cze­kać na ponow­ne otwar­cie gra­nic wschod­nich (miej­my nadzie­ję, że wkrótce!).

Tak więc powo­li znów wra­ca­my na wybrze­że, do mia­stecz­ka Kas, aby tam z dużą daw­ką cie­pli­wo­ści i ufno­ści pogrą­żyć się w biu­ro­kra­tycz­nych czyn­no­ściach wizo­wych. Dro­ga pro­wa­dzi nas obok słyn­ne­go kara­wan­se­ra­ju Sul­tan­ha­ni, gigan­tycz­ne­go, głę­bo­kie­go na 170 m pio­no­we­go komi­na kra­so­we­go wypeł­nio­ne­go wodą i przez burzę pia­sko­wą. Raz jesz­cze podą­ża­my za sekret­nym wezwa­niem Mevla­ny i odpo­czy­wa­my w Konyi. Tutaj przez cały dzień zwie­dza­my genial­ne „Konya Scien­ce Cen­ter”, rodzaj świą­ty­ni nauki dla dzie­ci i doro­słych, któ­ra nas wszyst­kich zafa­scy­no­wa­ła. Pro­ble­my z dopły­wem ole­ju napę­do­we­go do sil­ni­ka dopro­wa­dza­ją nas do lokal­nej dziel­ni­cy warsz­ta­to­wej, gdzie Jani zama­wia i insta­lu­je nowy filtr i pom­pę. Tutaj też znów pozna­je­my wspa­nia­łych, pomoc­nych ludzi. Teraz sto­imy wyso­ko nad Konyą i tęsk­nie spo­glą­da­my na wschód, zanim znów na jakiś czas wró­ci­my na zachód…

Zoba­czy­my, co przy­nio­są nad­cho­dzą­ce tygo­dnie i gdzie wylą­du­je­my. W każ­dym razie powo­li zna­leź­li­śmy w nas rytm podróż­ny, więc pra­wie nie ma zna­cze­nia, w któ­rym kie­run­ku będzie nasz kno­ry­zont. Naj­waż­niej­sze, żeby­śmy byli „w drodze”!

  • Faj­rant!
  • Konya
  • Stop w warsztacie.
  • Scien­ce-Cen­ter Konya.
  • Scien­ce-Cen­ter Konya. Tu nauka robi frajdę!
  • Dla­cze­go nie mie­li­śmy takie­go ład­ne­go mode­lu w szkole?
  • W dzi­siej­szych cza­sach ma duże zapotrzebowanie..
  • Gigan­tycz­ny i głę­bo­ki na 170m lej kra­so­wy. Geo­gra­fia, któ­ra aż tro­chę przeraża…
  • Wichu­ra z burzą pia­sko­wą. Jak dale­ko do następ­ne­go karawanseraju?
  • Kara­wan­se­raj Sultanhani.
  • Kara­wan­se­raj Sultanhani.
  • Kara­wan­se­raj Sultanhani.
  • Göre­me Kapadocja.
  • Kapa­do­cja jak z kata­lo­gu. Widok z nasze­go okna na kempingu.
  • Miesz­kal­na góra w Ortahisar.
  • Ulicz­ki w Ortahisar.
  • Baj­ko­we stoż­ki w Kapadocji.
  • Wędrów­ka w doli­nie Meskendir.
  • Pod­ziem­ne mia­sto Kaymakli.
  • Tunel w pod­ziem­nym mie­ście w Kaymakli.
  • Pod­ziem­ne mia­sto Kaymakli.
  • Wędrów­ka w doli­nie Ihlara.
  • Wędrów­ka w doli­nie Ihlara.
  • Wędrów­ka w doli­nie Ihlara.
  • Wędrów­ka w doli­nie Ihlara.
  • Wędrów­ka w doli­nie Ihlara.
  • Mia­sto skal­ne w Selime.
  • Dro­gą pyli­stą, dro­gą polną…
  • Wul­kan Hasan­da­gi (3268m). U pod­nó­ża opusz­czo­na wioska.
  • Widok z wul­ka­nu Karadag.
  • Kra­ter wul­ka­nu Karadag.
  • Wul­ka­nicz­ny żółw.
  • Widok z wul­ka­nu Karadag.
  • W dro­dze…
  • Śnia­da­nie u zaprzy­jaź­nio­nej turec­kiej rodziny.
  • Grób zna­ne­go per­skie­go poety i misty­ka Mevla­na w Konya.
  • Leo ćwi­czy się jako derwisz.
  • Hmm, gał­ka loda kosz­tu­je napraw­dę tyl­ko 70 groszy.
  • Nowa pasja dzie­ci — zbie­ra­nie kolo­ro­wych łusek myśliwskich.
  • Rodzi­ny Ahme­ta i Mesuta.
  • Jaski­nia Tinaztepe.
  • Zwie­dza­nie jaski­ni wywo­łu­je apetyt!
  • Góry Taurus.
  • Głę­bo­ko w górach Tau­rus. Ale gdzie jest FRED?
  • Pła­sko­wyż w paśmie Taurusa.
  • Park lino­wy Olympinar.
  • Park lino­wy Oymapinar.
  • Park lino­wy Oymapinar.
  • Zachód słoń­ca w Side.
  • Antycz­ne ruiny pod szkłem w Side.
  • Biz­nes raftin­go­wy w wąwo­zie Köprülü.
  • Anto­nia i jej przy­szły kamper.
  • Pik­nik week­en­do­wy w Turcji.
  • Rafting light dla Leo i Antonii.
  • Śnia­da­nie w wąwo­zie Köprülü.
  • Przy­ja­ciel Anto­nii to rybak, któ­re­mu chęt­nie i czę­sto pomaga.
  • Mała pani arche­olog w Termessos.
  • Nad wąwo­zem Güver — w tyle Antalya.
  • Wyciesz­ka stat­kiem może zmęczyć…
  • Wyciecz­ka stat­kiem do pod­wod­nych ruin Kekova.
  • Pysz­na kola­cja w Andriake.
  • W zato­ce żół­wi w Andriake.
  • Ruiny antycz­nej Arykandii.
  • Ruiny antycz­nej Arykandii.
  • Jezio­ro Salda.
  • Rzeź­by nad jezio­rem Salda.
  • Bitwa błot­na w jezio­rze Salda.
  • Jezio­ro Salda.
  • Kolej­ka lino­wa w Denizli.

Napisane w Podróż 2020
6 komentarzy
Magdalena

Nawigacja po wpisach

   Leo Post 2
Leo Post 3   

Zobacz inne

13. Powrót do domu — z Półwyspu Arabskiego do Polski

Czytaj dalej

12. Oman – w punkcie zwrotnym podróży

Czytaj dalej

Komentarze (6)

  • Anna Rycek 31. stycznia 2021 dnia 11:09 Reply

    Pięk­ną podróż macie! Zazdraszczam 🙂

  • Iwonia 6. listopada 2020 dnia 13:28 Reply

    Czy­tam z nie­cier­pli­wo­ścią kolej­ne Two­je wpi­sy i nie mogę docze­kać się następ­nych. Super zdję­cia! Pozdra­wiam z małopolski 🙂

  • Joanna 5. października 2020 dnia 23:51 Reply

    Mag­da­le­no! świet­nie się czy­ta myślę że pisze się jesz­cze lepiej!!! Jest pięk­nie!! Tak trzymać 😘😍😎🤗

  • Anonim 5. października 2020 dnia 23:50 Reply

    Mag­da­le­no! świet­nie się czy­ta myślę że pisze się jesz­cze lepiej!!! Jest pięk­nie!! Tak trzymać 😘😍😎🤗

  • Iza 4. października 2020 dnia 10:38 Reply

    Wspa­nia­ły opis, czu­ję się pra­wie jak­bym zwie­dzi­la już Tur­cję 🙂 uści­ski z Poznania!

  • Ilona 2. października 2020 dnia 17:07 Reply

    Kocha­na Mag­da­le­no, mia­las dobry pomysl: brzuch juz tak nie boli. Wystar­czy prze­kie­ro­wac uwa­ge na post i od razu lepiej. Trzy­maj­cie sie cie­plo! Buziaki!!!
    PS. Ale macie faj­nie.… 🙂 Bar­dzo cie­ka­wy tekst!

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ostatnie wpisy

  • Radio Cosmo i prelekcja w Krakowie 18 listopada 2023
  • Prelekcja z podróży — 29.09.2023 na “Bücherstall” w Wünsdorf
  • Prelekcja z podróży — 16.09.2023 na “Lange Nacht der Zugvögel” Alt Jesnitz
  • KOLOSY 2022 — Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni
  • Prelekcja z podróży — 03.03.2023 na zamku w Beeskow

Seidenstrasse
50 000 km
2 Jahre

Newsletter


 

Prawny

  • Stopka redakcyjna / ochrona danych

Używamy ciasteczek, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny.

Możesz dowiedzieć się więcej o tym, jakich ciasteczek używamy, lub wyłączyć je w .

Richtung Knorizont / Kierunek Knoryzont
Powered by  Zgodności ciasteczek z RODO
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

Ściśle niezbędne ciasteczka

Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.

Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.