• Kontakty
  • O Nas
  • Stopka redakcyjna / ochrona danych
  • Trasa
  • Wszystkie wpisy
Richtung Knorizont / Kierunek Knoryzont
  • Aktualności
  • Trasa
  • Blog z podróży
  • Blog Leo
  • O Nas
    • O Nas
    • Stopka redakcyjna / ochrona danych
  • Wszystkie wpisy
  • Polski
    • Deutsch
    • Polski
  • Kontakty
14. grudnia 202114. grudnia 2021

10. Turcja żegna — Iran wzywa

  • Wczesniej
  • Następny

Gości­my wła­śnie w sta­rym pała­cu osmań­skim a obec­nie pen­sjo­na­cie uni­wer­sy­tec­kim w San­liur­fie, ponie­waż po raz kolej­ny robi­my sobie prze­rwę w tym pięk­nym mie­ście. To już trze­ci raz. Ale tym razem jest ina­czej, bo nabie­ra­my roz­pę­du na ostat­nie okrą­że­nie po wschod­niej Tur­cji, aby w koń­cu móc prze­kro­czyć bra­my Ira­nu. Teraz, ze świe­żą wizą w kie­sze­ni, Fre­dem spraw­dzo­nym w warsz­ta­cie, po szczę­śli­wym poby­cie w szpi­ta­lu i z dwu­let­nim pozwo­le­niem na pobyt w Tur­cji, roz­po­czy­na­my nowe przy­go­dy w głąb sta­ro­żyt­nej Per­sji. Spójrz­my jed­nak wstecz, do momen­tu kie­dy byli­śmy jesz­cze z naszy­mi przy­ja­ciół­mi Con­ny i Artu­rem, a któ­rzy w mię­dzy­cza­sie wró­ci­li do domu w zaśnie­żo­nych Niemczech.

Gdy pod koniec paź­dzier­ni­ka kon­ty­nu­uje­my wspól­ną podróż wzdłuż wybrze­ża Morza Śród­ziem­ne­go, odwie­dza­jąc pla­że, jaski­nie i gro­ty (takie jak „Nie­bo i pie­kło”), docie­ra­ją do nas róż­ny­mi kana­ła­mi wie­ści o tym, że Iran ponow­nie po 1,5 roku otwie­ra swo­je gra­ni­ce dla tury­stów! Z myślą o tym nowym hory­zon­cie spę­dza­my miły poże­gnal­ny wie­czór w słyn­nej Antio­chii ad Cra­gum, Con­ny robi pysz­ną piz­zę i jeste­śmy zdu­mie­ni, jak szyb­ko minę­ły trzy tygo­dnie, któ­re spę­dzi­li­śmy razem. Następ­ne­go ran­ka macha­my im dłu­go na poże­gna­nie, gdy powo­li wspi­na­ją się po stro­mym wzgó­rzu. Tosia gorz­ko pła­cze, bo tych dwo­je było dla niej waż­ną cząst­ką rodzin­ne­go domu…

  • Tu uda­je się zna­leźć łoży­sko kul­ko­we do hulaj­no­gi Tosi.
  • Bada­cze jaskiń w “Nie­bie”
  • Leo i sere­na­da księżycowa
  • Kędy dro­ga?
  • Śnia­da­nie poże­gnal­ne z Con­ny i Arturem

Tym waż­niej­szy i pięk­niej­szy był powrót do Zey­ti­na­dy, do naszej ulu­bio­nej turec­kiej rodzi­ny. Spę­dza­my tu cały tydzień. Zno­wu obja­da­my się pysz­nym jedze­niem i poma­ga­my, gdzie może­my. Leo codzien­nie kel­ne­ru­je w restau­ra­cji i dosta­je swój pierw­szy napi­wek, Jasiek spa­wa sta­lo­we ramy do wiszą­cych grzą­dek, a ja pie­kę i gotu­ję w kuch­ni. Poza tym udzie­la­my się arty­stycz­nie kle­jąc mosa­ikę na ścia­nie. W mię­dzy­cza­sie jeź­dzi­my do powia­to­we­go mia­sta Gazi­pa­sa i podej­mu­je­my dru­gą pró­bę zała­twie­nia pozwo­le­niem na pobyt w Tur­cji. W tym celu koniecz­ne są wizy­ty nota­rial­ne i ubez­pie­cze­nia. Gdy jeste­śmy w Gazi­pa­sie, wie­czo­rem par­ku­je­my na pięk­nej pla­ży, któ­ra jest zna­nym miej­scem spo­tkań mię­dzy­na­ro­do­wych kam­pe­ro­wi­czów. Tu pozna­je­my Niem­ców, Pola­ków, Fran­cu­zów i Bel­gów, z któ­rych wie­lu „ucie­kło” z zim­nej i nie­przy­jem­nej Euro­py. Jeden z nich pod­su­nął nam eks­cy­tu­ją­cy pomysł podró­ży do Ara­bii Sau­dyj­skiej, gdzie spę­dził wie­le lat. Cóż, zobacz­my co czas przy­nie­sie…
Oprócz miłych momen­tów, nasze dni są rów­nież wypeł­nio­ne mniej przy­jem­ny­mi rze­cza­mi. Naj­pierw zma­ga­my się z roba­ka­mi, potem nie­któ­rzy z nas cier­pią na nie­przy­jem­ne prze­zię­bie­nie, a „na koniec” oka­zu­je się, że mamy mnó­stwo współ­lo­ka­to­rów w posta­ci pcheł… Te ostat­nie pozo­sta­ją z nami upar­cie przez ponad tydzień, pomi­mo kil­ku­na­stu prań wszyst­kie­go w pral­ce i dezyn­fek­cji Fre­da kil­ka razy dzien­nie. Tosię dopa­dło naj­moc­niej, bo mia­ła ponad 50 ugry­zień. Ale potem przy­cho­dzi cie­płe poże­gna­nie z Zey­ti­na­dą, a tak­że wyja­śnie­nie spra­wy kąśli­wych współ­lo­ka­to­rów. Latem pod żwi­rem podwór­ka restau­ra­cji roz­pę­ta­ła się praw­dzi­wa pla­ga pcheł, przy­wle­czo­nych przez psy. Dzię­ki łagod­nej pogo­dzie czu­ły się one świet­nie też w zimie i były zachwy­co­ne zwłasz­cza Tosią, któ­ra uwiel­bia­ła się tam bawić… Opusz­cza­my Zey­ti­na­dę wdzięcz­ni za gości­nę i czu­jąc się czę­ścią rodzi­ny. Dwa dni poźniej zwal­cza­my osta­tecz­nie pla­gę i kon­ty­nu­uje­my podróż do Alanyi.

  • Arty­ści przy pra­cy w Zeytinadzie
  • Zato­ka w Gazi­pa­sa (gdzie jest Fred?)

W cią­gu naj­bliż­szych kil­ku dni cze­ka­ło nas wie­le spraw orga­ni­za­cyj­nych. To były bar­dzo stre­su­ją­ce dni, któ­rych nie musi­my tutaj szcze­gó­ło­wo opi­sy­wać. Krót­ko mówiąc, otrzy­ma­li­śmy nowe pozwo­le­nie na pobyt w Tur­cji (Ika­met), tym razem na 2 lata (nigdy nie wia­do­mo na co się jesz­cze może przy­dać). Potem Fred dostał nowe doku­men­ty cel­ne i swo­je pozwo­le­nie na pobyt. Aby uzy­stać spo­wro­tem pie­nią­dze wpła­co­ne w Bat­ma­nie, byli­śmy znów w urzę­dzie skar­bo­wym, otwo­rzy­li­śmy turec­kie kon­ta ban­ko­we i zło­ży­li­śmy nie­zli­czo­ną ilość doku­men­tów i kopii. W mię­dzy­cza­sie dowie­dzie­li­śmy się, że ktoś wyko­rzy­stał nie­le­gal­nie (i kry­mi­nal­nie) kopię pasz­por­tu Jaś­ka. Musie­li­śmy więc przejść przez kil­ka orga­nów pań­stwo­nych i sądo­wych, i zło­żyć oświad­cze­nie. Na szczę­ście mogli­śmy liczyć na nie­odzow­ną pomoc naszych turec­ko-holen­der­skich przy­ja­ciół Aylin i Hen­ry­’e­go. Kie­dy tyl­ko było to moż­li­we, wyjeż­dża­li­śmy z Ala­nyi na pustą pla­żę w sąsied­nim Kona­kli. I wła­śnie tam pew­ne­go wie­czo­ru chcie­li­śmy zro­bić sobie pysz­ne bur­ge­ry z gril­la, kie­dy sta­ło się…

Fred par­ko­wał na beto­no­wej powierzch­ni i dla lep­szej ochro­ny przed wia­trem Jasiek prze­par­ko­wał go kil­ka metrów dalej. W tym celu odsta­wił na chwi­lę dra­bin­kę… Nie zdą­żył jej zawie­sić, gdy usły­sze­li­śmy na zewnątrz ude­rze­nie, a potem krzyk. Tosia ude­rzy­ła gło­wą w beton z wyso­ko­ści 1,5m. Nie mogła zła­pać odde­chu, krew sączy­ła się z jej ust, pod­bród­ka i ucha. Szok! Od razu wrzu­ci­li­śmy wszyst­ko do samo­cho­du i 5 minut poźniej byli­śmy w szpi­ta­lu. Była to mała pry­wat­na kli­ni­ka i wszyst­ko zosta­ło wyko­na­ne pro­fe­sjo­nal­nie i z dużym zaufa­niem. Tosię prze­świe­tlo­no, ​​zszy­to jej bro­dę i zro­bio­no tomo­gra­fię w Anta­lyi. Potem póź­nym wie­czo­rem dosta­li­śmy zie­lo­ne świa­tło — gro­mad­ka Anio­łów Stró­żów zadba­ła o to, by nie sta­ło się nic gor­sze­go. Głę­bo­ka rana na bro­dzie do wese­la się zagoi, podob­nie jak pęk­nię­cie bło­ny bęben­ko­wej. Na noc Tosia i ja zosta­ły­śmy w szpi­ta­lu na obser­wa­cji. Ale już poźnym wie­czo­rem Tosia czu­ła się lepiej, bo był tele­wi­zor i kró­lew­ska kola­cja zamó­wio­na przez szpi­tal. Wypi­sa­no nas następ­ne­go ran­ka i wszy­scy byli­śmy zmę­cze­ni, ale bar­dzo wdzięcz­ni za szyb­ką i facho­wą pomoc.

Po zała­twie­niu ostat­nich spraw biu­ro­kra­tycz­nych w Ala­nyi, po ponad tygo­dniu opusz­cza­my mia­sto. Dni były stre­su­ją­ce, ale zda­ży­ło się też kil­ka sym­pa­tycz­nych rze­czy. Pozna­li­śmy Jaso­na i Nata­lie, imi­gran­tów z Kanady/Rosji i spę­dzi­li­śmy razem dwa wie­czo­ry przy sma­ko­ły­kach i eks­cy­tu­ją­cych histo­riach. Samo mia­sto odsło­ni­ło dla nas rów­nież kil­ka pięk­nych zakąt­ków, w tym ruiny histo­rycz­ne­go mia­sta Kle­opa­try nad sta­rym por­tem. Mimo to cie­szy­li­śmy się, że Ala­nya wypu­ści­ła nas w koń­cu ze swo­ich objęć. Dzię­ki cudo­wi biu­ro­kra­cji mogli­śmy ode­brać nasze nowiut­kie kar­ty Ika­met już 2 dni poźniej w Gazi­pa­sa (poprzed­nim razem cze­ka­li­śmy na nie mie­siąc). To trze­ba było uczcić — dużą ilo­ścią wina i wie­czo­rem fil­mo­wym nad morzem! I tak nad­szedł czas, aby poże­gnać się z Morzem Śród­ziem­nym. Nie ma na to lep­sze­go miej­sca, niż ochrzczo­na przez dzie­ci „Smo­cza Zato­ka” przy sta­rej nad­mor­skiej dro­dze mię­dzy Gazi­pa­są a Ala­nyą. Tutaj ponow­nie „nakar­mi­li­śmy” mor­skie smo­ki, a cen­ne skar­by zako­pa­li­śmy na pla­ży. Podzi­wia­my pięk­ny zachód słoń­ca a po spo­koj­nej nocy rusza­my na pół­noc, w góry w kie­run­ku Ankary.

  • Zato­ka w Alanyi
  • Tosia i kum­pel w Alanyi
  • Spa­cer po pla­ży w Konakli
  • Poże­gna­nie z Morzem Śród­ziem­nym w Zato­ce Smoków

Stres poprzed­nich dni/tygodni ulo­ko­wał się w Jaś­ko­wym kar­ku, i usztyw­nił go na wzór a la Fran­ken­ste­in. Po dwóch tygo­dniach masa­ży Leo-Toś­ko­wych i zmia­nie sce­ne­rii widać popra­wę. W dro­dze do Anka­ry, gdzie spró­bu­je­my uzy­stać wizy do Ira­nu, ponow­nie zatrzy­mu­je­my się w Konyi. Pro­gram poby­tu jest pra­wie taki, jak poprzed­nim razem. Ale naj­pierw, przy wie­lu łzach i sztu­ce per­swa­zji, usu­wa­my w szpi­ta­lu szwy na bro­dzie Anto­nii. Zatrzy­mu­je­my się (znów) na parę dni w hote­lu Gher­dan-Gold, gdzie nas roz­po­zna­no i przy­ję­to nie­zwy­kle miło. Kurs euro do liry osią­gnął teraz 1 – 15, co obni­ża nasze wszel­kie wydat­ki do nie­mal nie­do­pusz­czal­ne­go mini­mum. W hote­lu cie­szy­my się prze­stron­ną sau­ną i łaź­nią turec­ką, pod­da­je­my masa­żom i kese, i powo­li ładu­je­my nasze aku­mu­la­to­ry. Ale naj­pięk­niej­sze jest ponow­ne spo­tka­nie z Osma­nem, spę­dza­my z nim dużo cza­su. Leo i Anto­nia bio­rą udział w tre­nin­gu Taek­kwon­do, pro­wa­dzo­ne­go przez jego cór­kę Hazel. Hazel ma czar­ny pas i od daw­na tre­nu­je gru­py dzie­cię­ce. Osman poświę­ca też czas na waż­ne zada­nie szkol­ne Leo, któ­ry prze­pro­wa­dza z nim dłu­gi wywiad na temat isla­mu i razem odwie­dza­ją meczet. Osman uczęsz­czał jako dziec­ko do szko­ły kora­nu z inter­na­tem, dla­te­go jest eks­per­tem w pyta­niach doty­czą­cych isla­mu. Oczy­wi­ście nie zapo­mnie­li­śmy też o Fre­dzie. Dzię­ki pomo­cy Osma­na zro­bi­li­śmy mu prze­gląd w róż­nych warsz­ta­tach. Wymie­nio­no uszczel­ki w sil­ni­ku i tyl­nej osi, i spraw­dzi­li­śmy hamul­ce i sprzę­gło. Po pię­ciu dniach żegna­my się z Osma­nem i jedzie­my kawa­łek dalej w kie­run­ku Anka­ry. Nasza wizy­ta w Konyi nie mia­ła­by racji bytu, bez odwie­dze­nia Cen­trum Nauki Konya. Spę­dza­my więc tam kolej­ny cały dzień – to już 3. raz w trak­cie naszej podró­ży. Tema­tem week­en­du są „Gwiaz­dy i Kosmos”, więc dzie­ci maj­stru­ją zorze polar­ne i galak­ty­ki w butel­ce oraz lata­ją przez kosmos w planetarium.

  • Tosia w akcji — chy­ba ma predyspozycje…
  • W dro­dze do kosmosu
  • Świa­tła polar­ne na stole
  • Kości­ści przy­ja­cie­le w Scien­ce Center
  • Osman i Leo w mecze­cie Hacıveyisza

Powo­li docie­ra­my do Anka­ry i mamy jeden cel – wizy irań­skie. Po dro­dze robi­my zdję­cia pasz­por­to­we (hmmm dzie­cia­ki tro­chę się jed­nak zmie­ni­ły przez te 1,5 roku), przy­go­to­wu­je­my życio­ry­sy, tra­sę podró­ży i robi­my znów nie­zli­czo­ne kopie. Napię­cie wzra­sta, a resz­tę robi moloch jakim jest Anka­ra i jej codzien­ny cha­os komu­ni­ka­cyj­ny. Po wie­lo­go­dzin­nych poszu­ki­wa­niach miej­sca par­kin­go­we­go znaj­du­je­my noc­leg w pobli­żu amba­sa­dy i wcze­snym ran­kiem rusza­my „do boju”. A potem nagle wszyst­ko idzie jak po maśle. Po 1,5 godzi­nie trzy­ma­my w ręku nasze nowiuś­kie wizy! Musi upły­nąć moment zanim dotrze do mózgu, że drzwi do Per­sji wła­śnie się dla nas otwo­rzy­ły. Chce­my szyb­ko opu­ścić Anka­rę, jest zim­no i leje deszcz. Nie­ste­ty ban­ko­mat w cen­trum han­dlo­wym wpa­da na fatal­ny pomysł połknię­cia naszej kar­ty Master­card. Brrr… I jak to w erze info­li­nii ser­wi­so­wych, na począt­ku nie dzie­je się nic. Kil­ka godzin póź­niej, po obkle­pa­niu przez Jasia dwóch róż­nych urzę­dów pocz­to­wych i pomo­cy miłe­go Tur­ka, kar­tę uwol­nił z ban­ko­ma­tu prze­cho­dzą­cy aku­rat ser­wi­sant. Wyjazd — jak naj­szyb­ciej! Nad dużym sło­nym jezio­rem Tuz Gölü robi­my sobie prze­rwę, pozwa­la­my powę­dro­wać wzro­kiem w dal, pró­bu­je­my zro­zu­mieć nasze wizo­we szczę­ście i z grub­sza pla­nu­je­my tra­sę do Ira­nu. Chce­my tam być przed Bożym Narodzeniem.

  • Nad wiel­kim sło­nym jeziorem
  • Kra­sna­le solne

Co jest jesz­cze po dro­dze przed nami? Kapa­do­cja. I wła­śnie tam zno­wu się zatrzy­my­je­my. Pozo­sta­wia­my za sobą zim­ną, mokrą pogo­dę i cie­szy­my się sło­necz­nym tygo­dniem w tym fan­ta­stycz­nym świe­cie tufów. Wjeż­dża­my od zacho­du przez Nevse­hir, gdzie rok temu spo­tka­li­śmy naszych przy­ja­ciół podró­ży Izol­dę i Die­the­ra, Til­la i Ate­sa oraz Chri­sto­pha i Adna­nę. Z per­spek­ty­wy ilo­ści doświad­czeń, wyda­je się, jak­by to było to trzy lub czte­ry lata temu. W koń­cu nad­szedł czas, aby ponow­nie wybrać się na wędrów­kę. Scho­dzi­my do Doli­ny Bia­łej, Zerve i Doli­ny Miło­ści i wra­ca­my do magicz­ne­go punk­tu wido­ko­we­go Sun­set Point. Nie ma balo­nów, któ­ry­mi moż­na było­by się poza­chwy­cać, ale jest pięk­ny zachód słoń­ca z gru­ziń­skim bia­łym winem, spa­ghet­ti Bolo­gne­se i wie­le ser­decz­nych życzeń z oka­zji 2. nie­dzie­li adwen­to­wej. Wspi­na­my się na pła­sko­wyż Bot­ze­pe, podzi­wia­my kra­jo­braz poni­żej i pró­bu­je­my roz­po­znać poszcze­gól­ne doli­ny. Powo­li kon­ty­nu­uje­my podróż na połu­dnie przez Musta­fa­pa­sa, mija­jąc na wpół opusz­czo­ny Cemil i dalej polną dro­gą dojeż­dża­my do cał­ko­wi­cie opusz­czo­nej wio­ski skal­nej Gol­go­li. Wie­czo­rem po zwie­dza­niu jaskiń z latar­ką w ręku oglą­da­my „Powrót do przy­szło­ści” – czło­wie­ku, jakie to były cza­sy…! Na połu­dniu w doli­nach jaskiń Sogun­li wędru­je­my jesz­cze raz, a potem żegna­my się z magicz­ną Kapadocją.

  • Fre­ski w skal­nym kościele
  • Sta­ry klasz­tor skalny
  • Wido­ki z Kapa­do­cją w tle
  • Tajem­ne skal­ne korytarze
  • Przy­sta­nek w Golgoli
  • Pokaz jaski­nio­wy
  • Widok z Bot­ze­pe (gdzie jest Fred?) 
  • Bot­ze­pe family
  • Doli­na Zerve
  • Wspi­nacz­ka po tufach
  • Wul­kan Ercies Dagi — raj dla narciarzy

Teraz czas, by zro­bić tro­chę kilo­me­trów. Prze­jeż­dża­my przez pierw­sze zasnie­żo­ne góry, ale na szczę­ście świe­żo zaku­pio­ne łań­cu­chy śnie­go­we zosta­ją w opa­ko­wa­niu. Następ­ny przy­sta­nek to Gazian­tep na miej­skim pla­cu kem­pin­go­wym. Tutaj robi­my koniecz­ny dzień porząd­ko­wy. Fred potrze­bu­je drob­nych napraw, inwen­tarz kil­ku prań w pral­ce, a ubra­nia let­nie i zimo­we muszą zostać prze­pa­ko­wa­ne i posor­to­wa­ne. I oczy­wi­ście naj­waż­niej­sza spra­wa, któ­rą trze­ba było przy­go­to­wać – uro­dzi­ny Tosi. Świę­tu­je­my jak się patrzy i jest kolo­ro­we cia­sto papu­go­we z pie­ca Omnia, balo­ny, świecz­ki, wyro­by drew­nia­ne i robio­ne na dru­tach, dużo słoń­ca, szczę­ścia i śmie­ją­cych się jasnych oczu.

  • Sole­ni­zant­ka
  • Porząd­ki w Gaziantep

Kolej­ny krąg podró­ży zamy­ka się tutaj, w San­liur­fie. Do prze­kro­cze­nia gra­ni­cy zosta­ło już tyl­ko kil­ka dni. Bie­rze­my głę­bo­ki oddech zanim zanu­rzy­my się w sta­ro­żyt­nej Per­sji. Rów­no­le­gle do naszych rado­snych ocze­ki­wań, docie­ra­ją do nas wia­do­mo­ści i wyda­rze­nia z domu. W Niem­czech powo­ła­no nowy rząd a dys­ku­sje o wpro­wa­dze­niu szcze­pień obo­wiąz­ko­wych na covid i kolej­nych restryk­cjach nabie­ra­ją na sile. Pro­te­sty nasi­la­ją się i coraz wię­cej ludzi wycho­dzi na uli­ce, nie tyl­ko w Niem­czech ale w całej Euro­pie. Po dro­dze spo­ty­ka­my coraz wię­cej osób, któ­re nie akcep­tu­ją obec­nie pro­wa­dzo­nej poli­ty­ki, dys­ku­to­wa­ne są moż­li­we kie­run­ki emi­gra­cji i kwe­stio­no­wa­na jest w roz­sąd­ny spo­sób dotych­cza­so­wa ofi­cjal­na nar­ra­cja. Od tego wszyst­kie­go krę­ci nam się w gło­wach i cie­szy­my się, że jedzie­my dalej na wschód, a tym samym dalej od zacho­du. Z dru­giej stro­ny coraz bar­dziej mar­twi­my się powro­tem do świa­ta, któ­ry praw­do­po­dob­nie będzie nam trud­no roz­po­znać. Dla­te­go jeste­śmy wdzięcz­ni, że zna­leź­li­śmy tutaj w Tur­cji naszą tym­cza­so­wą dru­gą przy­stań. Życie tutaj wyda­je się nor­mal­ne pomi­mo oczy­wi­stych pro­ble­mów eko­no­micz­nych (któ­re ist­nie­ją na całym świe­cie). Coraz wię­cej masek spa­da (w sen­sie prze­no­śnym, jak i rze­czy­wi­stym) i od daw­na nie było blo­kad covi­do­wych ani innych zauwa­żal­nych ogra­ni­czeń.  A my nie chce­my się ogra­ni­czać. Dla­te­go cie­szy­my się, że może­my patrzeć w przy­szłość, nie za dale­ko, tyl­ko kil­ka tygo­dni do przo­du i to wystar­czy, aby­śmy byli szczęśliwi.

Do zoba­cze­nia wkrótce!

  • Rado­snych Świat Boże­go Narodzenia!
Napisane w Podróż 2020
1 komentarz
Magdalena

Nawigacja po wpisach

   9. Z Kaukazu z powrotem do Turcji
11. Pod rozgwieżdżonym perskim niebem   

Zobacz inne

13. Powrót do domu — z Półwyspu Arabskiego do Polski

Czytaj dalej

12. Oman – w punkcie zwrotnym podróży

Czytaj dalej

Komentarze (1)

  • Ewa Kosińska 14. grudnia 2021 dnia 18:24 Reply

    Dro­dzy Podróż­ni­cy, jak zwy­kle nie­zwy­kle cie­ka­wy opis wypra­wy. Pan Jan ma lek­kie pió­ro i barw­nie opi­su­je prze­ży­cia. Daje się jed­nak wyczuc mię­dzy wier­sza­mi, że Fred cza­sa­mi robi nie­przy­jem­ne nazwij­my to — psi­ku­sy. Tam­tej­sza biu­ro­kra­cja też może być dener­wu­ją­ca. Ale szczę­śli­wie się wszyst­ko roz­wią­zu­je. Być może za spra­wą Waszych anio­łów stró­żów , któ­re tro­chę pra­cy z Pań­stwem mają 🙂!
    Dra­ma­tycz­ny upa­dek Tosi na beton — ser­ce mi się zatrzy­ma­ło, jak to czytałam.
    Co do wia­do­mo­ści z Euro­py doty­czą­cych wia­do­mej “cho­ro­by” i nowych warian­tów, to z dale­ka z pew­no­ścią groź­niej to wyglą­da niż jest w rzeczywistości.
    Pani Madziu, 40 lat temu zaczął się w Pol­sce stan wojen­ny. Nasi bli­scy i zna­jo­mi za gra­ni­cą odcho­dzi­li od zmy­słów, co się z nami w kra­ju dzie­je. Media, rzecz jasna, pod­grze­wa­ły u nich sytu­ację. A myśmy sie­dzie­li we względ­nym spo­ko­ju (byli inter­no­wa­ni oczy­wi­ście, kil­ka­dzie­siąt osób zmar­ło z powo­du bra­ku moż­li­wo­ści wezwa­nia karet­ki pogo­to­wia , zerwa­ne połą­cze­nia tele­fo­nicz­ne), mie­li­śmy jed­nak co jeść, co pić, gdzie spać, i było cie­pło w miesz­ka­niach). Piszę to po to, żeby poka­zać Pań­stwu, że nie jest tak dra­ma­tycz­nie, jak się wyda­je, tym wszyst­kim, któ­rzy są dale­ko. Latem byłam u Izy samo­cho­dem . Poje­cha­łam na dwa tygo­dnie. Teraz oni wybie­ra­ją się do War­sza­wy na Boże Naro­dze­nie. Przy­ję­li­śmy zale­ca­ne zastrzy­ki. No i cóż, trze­ba uwa­żać, nosić masecz­ki, uni­kać tłumów.
    A dokąd uciec przed kolej­ny­mi warian­ta­mi? Nie ma dokąd.
    Dro­dzy Pań­stwo, w Ira­nie jest bar­dzo dużo pol­skich śla­dów z cza­sów dru­giej Woj­ny świa­to­wej. Ponoć jeste­śmy tam lubia­ni, podob­nie jak w Gruzji.
    Życzę więc spo­tka­nia samych miłych, pomoc­nych ludzi i spo­koj­nych zdro­wych Świąt Boże­go Narodzenia
    Mama Izy
    Dla Tosi cie­płe życze­nia urodzinowe.

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ostatnie wpisy

  • Radio Cosmo i prelekcja w Krakowie 18 listopada 2023
  • Prelekcja z podróży — 29.09.2023 na “Bücherstall” w Wünsdorf
  • Prelekcja z podróży — 16.09.2023 na “Lange Nacht der Zugvögel” Alt Jesnitz
  • KOLOSY 2022 — Ogólnopolskie Spotkania Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni
  • Prelekcja z podróży — 03.03.2023 na zamku w Beeskow

Seidenstrasse
50 000 km
2 Jahre

Newsletter


 

Prawny

  • Stopka redakcyjna / ochrona danych

Używamy ciasteczek, aby zapewnić najlepszą jakość korzystania z naszej witryny.

Możesz dowiedzieć się więcej o tym, jakich ciasteczek używamy, lub wyłączyć je w .

Richtung Knorizont / Kierunek Knoryzont
Powered by  Zgodności ciasteczek z RODO
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.

Ściśle niezbędne ciasteczka

Niezbędne ciasteczka powinny być zawsze włączone, abyśmy mogli zapisać twoje preferencje dotyczące ustawień ciasteczek.

Jeśli wyłączysz to ciasteczko, nie będziemy mogli zapisać twoich preferencji. Oznacza to, że za każdym razem, gdy odwiedzasz tę stronę, musisz ponownie włączyć lub wyłączyć ciasteczka.